Golden - PRO8L3M

Golden

PRO8L3M

00:00

03:41

Similar recommendations

Lyric

Pokój tonie w brudach

Za szybą jest lód

Na lustrze fant

Nie wiem kto zbladł

Bo nie ma tu w sumie lamp

Nie ufam nam

Nie ufam nawet sobie sam

Nabijam i jaram

A jak żar nie działa

Drugi ogień mam

Pokój tonie w brudach

Za szybą jest lód

Na lustrze fant

Nie wiem kto zbladł

Bo nie ma tu w sumie lamp

Nie ufam nam

Nie ufam nawet sobie sam

Nabijam i jaram

A jak żar nie działa

Drugi ogień mam

Golden, golden, golden

Golden, golden, golden

Golden, golden, golden

Golden, gol...

Okno się odsuwa

Ja odczuwam

Że ściany stają się jak milion okrągłe

Skupiam wzrok ciągle

A parkiet składa się w blond Giocondę

Ona gnie się ja promile morde

Wyciąga sztylet, by wbić mi się w żołądek

Siadam na fotel

A dopiero potem myślę ze na chwile usiądę

O, sufit jest niebem!

Sztos! Diamenty śniegiem

Co? Puścić się biegiem?

Ej, dajcie mi jeden

I płaczę, i się śmieje

I bawię się z cieniem

Ucisk, mdleje od wódy

Nie wiem i nagle ten pokój, ten brud

A na oknie topnieje lód

Jakbym powrócił z piekieł

Pokój tonie w brudach

Za szybą jest lód

Na lustrze fant

Nie wiem kto zbladł

Bo nie ma tu w sumie lamp

Nie kocham nas

Nie kocham nawet siebie sam

Nabijam i jaram

A jak żar nie działa

Drugi jeszcze mam

Pokój tonie w brudach

Za szybą jest lód

Na lustrze fant

Nie wiem kto zbladł

Bo nie ma tu w sumie lamp

Nie kocham nas

Nie kocham nawet siebie sam

Nabijam i jaram

A jak żar nie działa

Drugi jeszcze mam

Golden, golden, golden

Golden, golden, golden

Golden, golden, golden

Golden, gol...

Pokój się rozjeżdża

Czuję rąk ciężar

Padam jak brzoza

Ściany szamie pożar

Kłuje alert jak sonar

W lustrze jej twarz

Choć ja poznałem wczoraj

Kiedy do niej coś wołam

Zwierciadło wciąga me dłonie jak smoła

Jej twarz z lustra myją fale z morza

A moja głowę muska aureola

Gdzie się kręcą butle

I pełzną pliki

A ja kręcąc lustrem

Rozkręcam pokój jak typy strucle na trybiki

I kręci się świat, męczą krzyki

Coś jęczy? To ja, przed tym lustrem zbitym

I nagle ten pokój wraca

Obskurne ściany, a na grzybie żółte graffiti

Pokój tonie w brudach

Za szybą jest lód

Na lustrze fant

Nie wiem kto zbladł

Bo nie ma tu w sumie lamp

Nie szanuje nas

Nie szanuje nawet siebie sam

Nabijam i jaram

A jak żar nie działa

Drugi przecież mam

Pokój tonie w brudach

Za szybą jest lód

Na lustrze fant

Nie wiem kto zbladł

Bo nie ma tu w sumie lamp

Nie szanuje nas

Nie szanuje nawet siebie sam

Nabijam i jaram

A jak żar nie działa

Drugi przecież mam

Golden, golden, golden

Golden, golden, golden

Golden, golden, golden

Golden, gol...

Ściana odpływa

Ja odkrywam, że nie ma ściany, zostały plamy

Plamy w kształcie ludzkich twarzy

Przeze mnie oszukanych

Na glebie dywany, toccatę D minor grają nam organy

Moje oblicze to odbicie w ich gałkach ze szkła odlanych

Ich śmiech broczy, ja w strachu, oczy odbijają się jak kauczuk

To skraj dachu, ja, jak na kacu

Skoczyć? Pokazać światu?

I biegnę w miejscu, koniec, do piachu

Groby, kwiaty, pętla czasu

I gdy już mam dość kazamatu

Wracają brudne ściany

I zerwany brzeg plakatu

- It's already the end -